piątek, 3 lutego 2012

Budapeszt - "niebieska godzina" w pół godziny

Zarówno historia najbardziej znanych fotografii, jak i doświadczenia znajomych mi fotografów potwierdzają, że najlepsze zdjęcia powstają przez przypadek, czy w momentach kiedy najmniej się tego spodziewamy.
Normą jest już, że gdy nie mam ze sobą aparatu uciekają mi najlepsze kadry, a długo zaplanowane plenery fotograficzne z całą torbą sprzętu nie owocują tak dobrymi fotografiami, jak spontaniczne wyjścia ze starym (ale mały i lekkim) Nikonem D70 wraz z poręcznym 28-80mm.
Wspomniany zestaw niechętnie wybacza pomyłki w ekspozycji i mocno ogranicza możliwości postprocessingu, ale jest ze mną tam, gdzie nie mam możliwości zabrać większego sprzętu, czyli na wakacjach, Woodstocku, czy w górach.

Tak więc...
Marny aparat, brak statywu, brak szerokokątnego obiektywu (choćby standardowe 18mm przy DX byłoby zbawieniem!) i nerwowo spoglądający na zegarek współtowarzysze wyprawy, oraz wisząca w powietrzu nawałnica dała idealne warunki do zrobienia jednych z najlepszych zdjęć nocnych w 2011 roku.
Pogoda była od początku koszmarna. Gęste chmury zasłoniły szanse na ładne ujęcia miasta za dnia, więc po nieowocnym w fotografie leniwym zwiedzeniu Placu Bohaterów i Parku Miejskiego wraz z wystawą "Sztuka Na Wodzie" przejechaliśmy na drugą część miasta. Miałem nadzieję, że światła miasta wybawią mnie z opresji i po zmroku będzie szansa na przywiezienie z Budapesztu nieco ciekawszych pamiątek fotograficznych.
Był kwadrans po 20, zaczynała się tzw. "niebieska godzina" i zostało mi jedynie 30 minut, na znalezienie kilku kadrów i wykorzystanie genialnego nieba zwiastującego potężną burzę, która rozpętała się tuż po 21. 
Wspominane 30 minut spędziłem w biegu przez Most Łańcuchowy im. Istvána Széchenyi'ego  i wzdłuż brzegu Dunaju, przerywanym długim okresem naświetlania i próbami ustabilizowania aparatu na barierkach, ławkach i murach, przeklinając brak statywu i silny wiatr.

Owoce tej walki z czasem i brakiem przygotowania sprzętowego poniżej, zapraszam do komentowania: 


1.





2. 


3.


4.


5.


6.


7.


8.



PS: W Tym miejscu dziękuję za cierpliwość i czas na zdjęcia przy tak niesprzyjającej aurze towarzyszącej mi Kasi S i Kubie Z. 

PS 2: Budapeszt niesamowicie mnie oczarował - to najpiękniejsze i najbardziej "fotogeniczne" miasto jakie widziałem. Mam nadzieję już niebawem tam wrócić na nieco dłużej niż pół godziny. ;)




10 komentarzy:

  1. A ja te zdjęcia już widziała. Na Krakowiaków. :)
    Pozdrawiam ja - modelka!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby to blog fotograficzny a w tym wypadku to zdjęcia uzupełniają bardzo ciekawą notkę ! Brawo! Póki co ten wpis uważam za najlepszy! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomimo tego, że nie gustuję w takich zdjęciach, i mimo mojego wymownego nicka(:P), mogę powiedzieć, że są dobre.
    Jeśli miałabym już coś wybierać to 1 i 7 ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Merlin Monroe3 lutego 2012 20:30

    Pierwsze i żadne inne...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostało mi podziękowane, jak miło;]
    Zdjęcia wspaniałe wyszły, rzeczywiście. Pozdrawiam paniczu Mirku.
    Katarzynka

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam sentyment do zdjęcia numer 1 i do zdjęcia numer 2 :))

    OdpowiedzUsuń
  7. jak ma się talent, to sprzęt jest sprawą drugorzędną... :) się ma talent, oj się ma :)

    OdpowiedzUsuń
  8. pół godziny? przy tym czasie otwarcia migawki?

    OdpowiedzUsuń
  9. Jasne. ;)
    Pierwsze zdjęcie zostało wykonane o godz 20:16, ostatnie o 20:40. Najdłuższy czas był w ostatnim ujęciu - 25 sekund. W przedostatnim i 5 zdjęciu czas wynosił kolejno 6 i 4 sekundy. Pozostałe zdjęcia miały ekspozycję krótszą niż pół sekundy.
    Więc gdyby nie dystanse między obiektami i dłuuuugi most, zdążyłbym jeszcze skoczyć na podwieczorek. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak na 30min robienia zdjęć to muszę przyznać że wykonałeś wielki kawał dobre roboty ;) zdjęcia wyszły super ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń